Kiedy „zwykły śmiertelnik” zobaczy, z jakim dystansem przychodzi się zmierzyć uczestnikom Lotto Challenge Gdańsk powered by PGE na dystansie średnim, nie uwierzy, że to wyzwanie, któremu jest w stanie podołać sportowiec-amator. 1900 metrów pływania, 90 kilometrów na rowerze oraz półmaraton (21,1 kilometra) do przebiegnięcia „na deser” to ogromny wysiłek!
Profesjonaliści mówią, że triathlon to trzy dyscypliny sportu, czasami wspomina się też o czwartej – strefie zmian, czy też piątej – jedzeniu i piciu. W przypadku amatora wyzwanie jest jeszcze większe, bo do tych „dyscyplin” dochodzi też praca, życie rodzinne czy towarzyskie. Jak to wszystko pogodzić? Oddajemy głos tym amatorom, którzy z dumą mogą powiedzieć o sobie „jestem triathlonistą” !
Szymon Mindziukiewicz (kategoria M40): Przede wszystkim trzeba systematycznie trenować, ja się przyznam, że dziś był mój debiut, zacząłem treningi we wrześniu, sam, bez żadnego trenera, pływanie, bieganie, rower. I udało się ukończyć. Tak że kluczem jest systematyczność. Wszystko da się pogodzić, ja przeczytałem książkę o tym, że triathloniści wszystko tak potrafią sobie ułożyć, że nie ma problemu i rzeczywiście tak jest. Ja też tu jestem rodzinnie, dwójka dzieci, obowiązki, praca, a do tego jak najbardziej można trenować. Triathlon daje mi pewność siebie i umiejętność walki ze stresem, bo ten kortyzol się wydziela i uczymy się go niwelować. No i oczywiście zadowolenie po treningach. Sądzę, że warto też zastanowić się co robimy z naszym wolnym czasem, żeby go wykorzystywać, a nie marnować. Na przykład możemy odstawić na bok telewizor.
Agnieszka Szwedowicz (kategoria K35): Sądzę, że jednak do tego dystansu trzeba się przygotować. Bez przygotowania byłoby to niestety wykańczające. Myślę, że potrzeby jest taki rok dobrych treningów. Trzeba być mocno zdyscyplinowanym, a dodatkowym plusem na pewno jest wsparcie w rodzinie. Wtedy można sobie wszystko poukładać i dążyć do celu. Triathlon daje na pewno wielką satysfakcję, odskocznię od problemów. Pewnie zabiera nieco czasu z rodziną, ale tam właśnie biegnie mój syn (śmiech) i muszę powiedzieć, że mam najlepszych kibiców na świecie!
Łukasz Andrzejewicz (kategoria M30): Trzema umieć pływać. Ja mam to z głowy, bo trenuję głównie pływanie, z wody wychodzę zawsze w czubie, więc to jest ważne. Każdy inny powiedziałby pewnie, że trzeba dużo trenować, a ja z kolei lubię atmosferę zawodów i starty, w związku z tym dużo startuję. Tak że trenuję przez startowanie (śmiech). Bawię się tak już od sześciu lat, z roku na rok jest lepiej, więc jest postęp. Jeśli już trenuję, to bieganie, dwa razy w tygodniu, interwały i bieg długi, a rower bardzo rzadko, głównie na rozjazdach, raz na dwa tygodnie. Stawiam głównie na starty. Wystarczy, żeby na „połówkę” zmieścić się w sześciu godzinach. Trzeba umieć dokonywać wyboru, szczególnie jeśli chodzi o te weekendowe zawody, zazwyczaj należy jeszcze przyjechać dzień wcześniej, więc warto być dogadanym z rodziną, ale na szczęście u mnie wszyscy akceptują, że bawię się w ten sport. Tutaj też zresztą spotykam się ze znajomymi, często razem grupą przyjeżdżamy na zawody i wtedy też jest ta wspólna rozrywka, więc można to też połączyć z życiem towarzyskim. Triathlon na pewno dał mi lepszą formę fizyczną i satysfakcję. To radość, że człowiek się ściga sam ze sobą, bo ja się tu z innymi nie ścigam, do podium nie aspiruję. Ale z zawodów na zawody jest poprawa i to mi sprawia największą radość. Jeśli chodzi o poświęcenie, to właśnie należy znaleźć ten czas na to minimum treningów i wyjazdy na zawody.
Karolina Filipkowska (kategoria K35): Muszę podkreślić, albo ostrzec wszystkie osoby, które chcą zacząć – uwaga, to uzależnia! Potem już nie ma odwrotu, ale to jest świetne uzależnienie i polecam każdemu! Na pewno należy do tego podejść z głową, powolutku, krok po kroku. Jeśli zbyt szybko rzucimy się na głęboką wodę możemy zatonąć i porzucić tą piękną, rozpoczynającą się pasję. Uważam, że jeśli się chce, to nie ma rzeczy niemożliwych. To, że jest taki kierat treningowy sprawia, że wszystkie plany się układają, trzeba mieć bardzo dobrze ustawiony kalendarz i można to zrobić. Wszystko ma swoje plusy i minusy. Podczas treningów, szczególnie tych długich, czyszczę głowę maksymalnie, wpadam też na najlepsze pomysły w trakcie długiego wybiegania, więc bardzo polecam. To nie tylko świetny sport, żeby poprawić kondycję fizyczną, ale i psychika zyskuje podczas treningów. A co poświęciłam? Na pewno bardzo przerzedziło się moje grono znajomych, ale zostali tylko ci prawdziwi i wartościowi, więc sądzę, że to taki minus, ale i równocześnie plus. To był mój szósty start w triathlonie, na pewno widzimy się w Gdańsku za rok!
Andrzej Łącki (kategoria M55): Najważniejszy jest systematyczny trening i odpowiedni plan. Jeśli się to zrobi, to jest to sport masowy, dla każdego. Ale jeśli się nie utrzyma dyscypliny, to rzeczywiście jest trudno. Wszystko da się zaplanować i ze sobą pogodzić, tylko należy zachować taki wewnętrzny spokój ducha. Triathlon daje mi dużo radości i mimo, że wiąże się to z wysiłkiem i niekiedy z bólem, w zasadzie nie widzę jakichś strat. Same zyski!
Dorota Pawlik (kategoria K45): Na pewno jest to spory wysiłek i ja bym nie zaczynała od takiego dystansu. Trzeba najpierw popróbować się w tych krótszych startach, w sprincie i „olimpijce”, ja tak robiłam. Bardzo ważna jest systematyczność i plan, nie można tracić czasu na przykład zimą, zamiast tracić formę, to trzeba ją budować. Ja rzeczywiście jestem amatorem, pracuję zawodowo, mam trójkę dzieci, a treningi traktuję jako czas dla siebie, sposób na odreagowanie stresu. Oczywiście pomaga mi to także w budowaniu formy i dobrej sylwetki. Wszystko jest kwestią odpowiedniej motywacji, poza tym każdy sam decyduje, co robi ze swoim czasem, można usiąść i scrollować internet czy oglądać platformy streamingowe, a można ten czas wykorzystać na trening i nie uważam, że w moim przypadku jest to jakieś większe poświęcenie. Triathlon daje satysfakcję, kiedy się go ukończy człowiek czuje się super, na zawodach są świetne emocje, a to daje motywację do tych treningów, szczególnie zimą, kiedy się człowiekowi nie chce wstać, bo jest ciemno i zimno. Poza tym daje zdrowie, dobre samopoczucie i dumę.
Andrzej Klimczak (kategoria M35): Najważniejsze, to zacząć trenować, teraz już wiem, że trzeba trenować mocniej (śmiech)! Trzeba mieć mocną głowę, chociaż akurat z tym jest ok, ale więcej trenować, więcej pływać i więcej biegać, bo akurat rower był ok. Reszta leżała. Triathlon daje dużo radości i satysfakcji, nie wydaje mi się, żeby trzeba było dużo poświęcać, sądzę, że w życiu każdego z nas znajdzie się czas i na trening i na pozostałe rzeczy. Teraz celem jest ukończenie pełnego dystansu Ironmana.
Katarzyna Kaczmarek (kategoria K40): Fajnie jest znaleźć, a mówię tu z własnego doświadczenia, wśród swoich dalszych i bliższych znajomych grupkę ludzi zapalonych, trenujących triathlon, bo wtedy ci ludzie zarażają pozytywną energią, łatwiej jest trenować, coś podpatrzyć, czegoś się dowiedzieć. W grupie łatwiej jest trenować, szczególnie na dłuższych dystansach, wspólnie jeździć na rowerze czy robić wspólne wybiegania. Jest większa motywacja do treningu. Jeśli już wejdziemy w sport i zaangażujemy się w to, to życie wokół się nam świetnie układa. Niby tego czasu mamy mniej, ale lepiej go wykorzystujemy. Człowiek jest lepiej zorganizowany i ten czas sobie lepiej układa. Też mam rodzinę, pracę, firmę, a dwa treningi dziennie udaje mi się zrobić. Potrzeba jednak dyscypliny. Triathlon daje mi zdrowie fizyczne, ale też zdrowie psychiczne, bo i rower i bieganie to taki czas, kiedy wiele rzeczy mogę sobie spokojnie przemyśleć. Obecnie w zasadzie triathlon nic mi już nie odbiera, bo dzieci też zaczęły trenować, więc startujemy, razem spędzamy czas rodzinnie, na sportowo.